Zapomniane tradycje świąteczne...


Trzy Święte Dni, zwane też Triduum Paschalnym, obejmowały Wielki Czwartek, Wielki Piątek i Wielką Sobotę. Był to czas poświęcony szczególnie rozpamiętywaniu Męki i Śmierci Chrystusa oraz przygotowań wielkanocnych.
Od Wielkiego Czwartku aż do samej rezurekcji milczały kościelne dzwony. Zastępowały je drewniane grzechotki i klekoty. Klekot był to drewniany instrument, wydający głuchy stuk. Obwożono go po wsi, zwołując ludzi na nabożeństwo. 
Cieszono się, że Wielki Post ma się ku końcowi.
Wielki Piątek – czas pokuty
Post w Wielki Piątek był szczególnie ścisły. Umartwiano jednak niekiedy ciało w sposób o wiele bardziej bolesny niż ograniczenia dietetyczne. Tego dnia bowiem przez wsie i miasta przeciągały procesje biczowników. Trzeba w tym miejscu dodać, że biczowano się w kościołach także przez cały Wielki Post podczas nabożeństw pasyjnych. Czynili to ochotnicy lub ci, którym za pokutę na spowiedzi zadano ten sposób umartwienia. Byli oni odziani w pokutne szaty, twarze mieli zasłonięte kapturami, tak, że widać im było tylko oczy, a plecy obnażone, przykryte jedynie specjalnymi kapami. Tacy pokutnicy w Wielki Piątek obchodzili kościoły i stacje drogi krzyżowej, chłoszcząc się przy każdej z nich biczami z rzemienia aż do krwi.
W oczekiwaniu na Zmartwychwstanie
W Wielką Sobotę odwiedzano Groby Chrystusowe, ustawiane w kościołach. Gospodarze kościołów starali się, aby wystawić groby jak najpiękniejsze i najbardziej okazałe. To tam na czas Triduum Sacrum znajdował się Najświętszy Sakrament. Przy grobach trzymali wartę żołnierze, nieraz prawdziwi, ale równie często przebrani, czasem dość fantastycznie.
Przy każdym grobie leżał krzyż (czasami relikwie, jeżeli takie znajdowały się w kościele), który należało ucałować, rzucając datek. Wzdłuż przejścia do grobu stali lub siedzieli liczni żebracy, a także kwestarki. Były to panny i panie, nieraz damy wysokiego urodzenia. Jałmużna zbierana przez nie przeznaczona była najczęściej na kościół, w którym kwestowały.
Jedną z najbardziej znanych tradycji wielkanocnych było i jest oczywiście święcenie pokarmów. Odbywało się ono czasem w kościele, nieraz w wyznaczonym domu.


Rodzaj święconych pokarmów miał wielkie znaczenie. Wszystko, co potem miało znaleźć się na wielkanocnym stole, było symbolem. Święcono więc przede wszystkim baranka, przypominając prawdziwego Baranka - Chrystusa i Jego triumf. Święcono wędliny z wieprzowiny, czyli mięsa, którego Żydzi nie mogli spożywać według praw swojej religii - na dowód, że Chrystus przyniósł nową wiarę. Święcono również chrzan na znak goryczy Męki Jezusowej. Produktem o szczególnym znaczeniu było jajko – symbol życia. Było ono specjalnie zdobione. Farbowano je w wywarach roślinnych, pokrywając niektóre miejsca woskiem – w ten sposób tworzyły się wzory. Takie pisanki (nosiły one też inne nazwy, w zależności od techniki wykonania – na przykład kraszanki były jednokolorowe) miały rozmaite przeznaczenie. Bywały na przykład podarunkiem dla miłej sercu osoby.
Niedziela Wielkanocna
Wydarzeniem, które otwierało wielkanocne obchody, była rezurekcja. Odbywała się ona o różnych porach, najczęściej w Wielką Sobotę po zapadnięciu zmroku. W niektórych kościołach rezurekcja odbywała się o północy, jako porze nastania Dnia Zmartwychwstania, w innych zaś w samą niedzielę o świcie. Zdarzało się, że w mieście, w którym znajdowało się kilka lub kilkanaście kościołów, dzwony na rezurekcję biły o różnych porach.
W procesji rezurekcyjnej brano udział powszechnie, niekiedy do katolików przyłączali się także przedstawiciele innych chrześcijańskich wyznań. 
Wielki Post kończył się rankiem w Niedzielę Wielkanocną. Spożywano wówczas uroczyste i bardzo obfite śniadanie, złożone głownie ze święconego, przy czym królowały malowane jaja. Święconym jajkiem dzielili się domownicy, podobnie jak opłatkiem w Wigilię. Co charakterystyczne, śniadanie wielkanocne było posiłkiem spożywanym całkowicie na zimno. W niektórych domach w dzień Wielkanocy w ogóle nie rozpalano ognia. Regułą jednak był dostatek i tłustość pokarmów.

Na śniadania często zapraszano gości. Wówczas stoły odznaczały się szczególnym przepychem. Jednak centralne miejsce na każdym wielkanocnym stole zajmował zawsze baranek, wykonany najczęściej z masła lub ciasta.
Śmigus czy dyngus?
Od poniedziałku wielkanocnego powszechne było wzajemne oblewanie się wodą. Zwyczaj ten mylnie nazywany jest śmigusem - dyngusem. W rzeczywistości nazwy te – śmigus i dyngus – oznaczały pierwotnie dwa odrębne zwyczaje. Polewanie się wodą i dodatkowo jeszcze smaganie rózgami był to śmigus, dyngus natomiast (albo raczej dyngowanie) oznaczał zbieranie datków i poczęstunku. Znane były także inne nazwy: oblewanka, polewanka, dzień św. Lejka, przy czym w poniedziałek wielkanocny mężczyźni oblewali wodą kobiety, a we wtorek i w inne następujące dni - kobiety mężczyzn.
Oblewano się na różne sposoby: wytworni kawalerowie skrapiali damy wodą różaną, inni chlustali garnkami, a nawet cebrami. Zdarzały się również przymusowe kąpiele w rzece lub stawie, nieraz skutkujące chorobą, a nawet śmiercią. Pomimo tego jednak zwyczaj był powszechnie praktykowany, a niezamężna dziewczyna poczytałaby sobie za ujmę, gdyby w ten dzień pozostała sucha. Na te żarty pozwalano sobie jednak tylko w stosunku do osób równych urodzeniem i pozycją społeczną, a także najczęściej i wiekiem.

Skąd wziął się ten wesoły zwyczaj, tak naprawdę nie wiadomo - najprawdopodobniej wiosenne polewanie wodą wynikało z bardzo starej i mocno zakorzenionej wiary ludu w oczyszczające ciało i duszę życiodajne właściwości wody.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szlakiem mistrza Beksińskiego cz.1 i cz.2.

Szykujemy się na nowy sezon turystyczny!!!